Black Alamar - 2009-02-19 14:25:01

Wpadłem na pomysł, żeby wkleić na tym forum taką małą, zabawną historię o HoMM :D Napisałem ją sam, jak ktoś chce, to może znaleźć oryginał na CH ;) A, traktujcie to oczywiście z przymrużeniem oka i nie bierzcie z tego nic na poważnie, ot tak tylko, dla zabawy. Komentarze mile widziane :D

[Koragg, Ty znasz, więc nie musisz czytać :D]

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Sandro jakimś cudem powrócił i planował zemstę na czwórce bohaterów. Deyjia stała się praktycznie niepokonanym mocarstwem, z każdą przegraną przeciwnika, armia państwa Nekromantów rosła. Zauważył to Crag Hack. Niestety nie mógł się skontaktować z resztą, poza Yogiem. Dwóch Barbarzyńców próbowało powstrzymać szaleńcze postępy Sandro, ale gdy zawzięcie walczyli z nim, do walki włączył się król Tatalii, Tralossk. Tatalijczycy, ze swą nienawiścią do Barbarzyńców roznieśli resztki ich armii. Nie wiedzieli, że czeka ich jeszcze jedna wojna, której się nie spodziewali...

Tymczasem Erathia pod władzą Kaśki rosła w siłę i nie przejmowała się losem jakichś tam państewek. Erathiańczycy czuli się pewnie ze swą potężną armią i granicami zabezpieczonymi przez anioły. No może raz czy dwa jakiś szaleniec z Eeofolu zapędził się za daleko i anioły miały zajęcie w gromieniu diabłów... Ogólnie jednak dominowała wszechobecna nuda.

AvLee. Władcy AvLee zaniepokoili się wieściami o szybkim rozroście armii nieumarłych. Gem i Gelu zastanawiali się czy Crag Hack i Yog zdołali zatrzymać postępy Deyji, wszak nie było już długo wieści z frontu. Ze swoimi niepokojami zwrócili się do Katarzyny. Stwierdziła ona, że:

"Naszych granic nie przekroczy żadna istniejąca armia"

No to elfy się uspokoiły i nawet krasnale wróciły do swoich kopalni, nie przejmując się groźbą kradzieży złota.

Tym czasem nastroje w Bracadzie były bardzo dobre. Tytani nie mieli zajęcia, a Czarodzieje jak zwykle nie wtrącali się do spraw innych, bo nie mieli powodów. Według nich Sandro nie był w stanie zebrać wystarczająco dużej armii, bo był w większości otoczony przez wrogów.

Eeofol. Król Kreegan wściekał się dosłownie o wszystko. A to mu chochlik się zapodział, albo cerber załatwił się nie tam gdzie trzeba... Diabły rechotały w swoim pałacu doprowadzając przy tym Kreegana do białej gorączki. Odnosił wrażenie, że tylko on sam przejmuje się podbiciem Erathii. Postanowił wziąć się do pracy...

Tym czasem Czarnoksiężnicy postanowili wzorem magów Bracady nic nie robić w żadnej kwestii. Mieli zapasy surowców, mieli smoki, mieli wszystko. W swych podziemiach zbudowali kilka potężnych twierdz. Nagle spokój przerwały jakieś odgłosy.
"Co u kreegańskiego diabła się dzieje w tym lochu?" - wszyscy się dopytywali. Deemer pojechał sprawdzić co to ma być. Okazało się, że nie wiadomo z czyjego głupiego pomysłu, diabły postanowiły zawalić strop lochu, robiąc przy tym straszliwy hałas i bałagan. Tego już było za wiele...

Z powrotem w Deyji. Sandro był już prawie gotowy do ostatecznego uderzenia na Erathię i AvLee. Rozmyślał jak to starł z powierzchni ziemi Krewlod i Tatalię. "Tak przydali się ci żołnierze" - zaśmiał się szaleńczo...

Kaśka czuła coś...
"Jeśli jakiś gryf znowu narobił mi na środku pałacu, to zaraz porach.uję mu kości!"
Przybył Christian
"Pani, Krewlod i Tatalia zniknęły pod naporem nieumarłych!"
"I co z tego?"
"To, że znajdujemy się w niebezpieczeństwie!"
"Nie porównuj naszego imperium z tą zgrają obdartusów z Krewlod i Tatalii!"
"Jak sobie życzysz pani." Wyszedł.
"Ten głupi lisz chyba nie sądzi, że da radę mojej doborowej armii..." I wyszła sprawdzić zapach, który przed chwilą poczuła.

AvLee. Elfy czuły się niespokojnie. Dochodziły wieści o zbliżającej się armii nieumarłych. "Jeśli los chce wojny, to będziemy walczyli. Nawet jeśli nasi sojusznicy odwrócili się od nas, musi być nadzieja, gdzieś na tym świecie..."

W Bracadzie po staremu. Czarodziejów trochę zaskoczyły postępy nieumarłych, ale i tak postanowili nie wtrącać się do wojen ludzi i elfów...

Lucyfer był z siebie dumny.
"Ta wielka dziura pomoże nam wygrać. Ej, ty tam, powiększaj tę dziurę zamiast rechotać!"
"Rechot Oczywiście Lucyferze. Zaraz będzie większa. Rechot"
"Wiem, że Nighończycy lubią niszczyć armie wrogów. Z pewnością nie odmówią pomocy. Rechot"
"Czego tu szukasz Lucyferze?" - odezwał się Deemer z królestwa Nighon.

"Więc odpowiesz mi w końcu, diable?"
"Rechot Szukamy sojuszu"
"Nie"
"Jak to nie? Królowi Kreegan się nie odmawia Czarnoksiężniku!"
"Doprawdy zabawny jesteś, ale teraz wynoś się z naszego lochu!"
"Bo ty mi każesz? Rechot"
"Tak, i jeśli tego nie zrobisz, znajdziesz spore kłopoty... Ze względu na dawny sojusz pozwolimy wam wynieść się stąd bez szwanku."
"Rechot Wchodzę tam gdzie mi się podoba, podziemny krecie!"
"A więc wybrałeś cierpienie, diable" - rozległ się inny głos.
"Czego tu szukasz Shakti?" - zapytał się Deemer
"Masz natychmiast wracać, szykuje się rada podziemia."
"Ach tak, zapomniałem. <do Lucyfera> Więc wynocha stąd królu, bo inaczej staniesz się przekąską dla chimer... Zaiste królewską..."
"<cicho> Zobaczymy..." - powiedział Kreegan.

W tym samym czasie Sandro wysłał zwiadowców do AvLee. "Z pewnością wrócą z dobrymi wieściami, a może nawet z wiadomością o poddaniu się elfów. Katarzyna czuje się zbyt pewnie żeby pomóc swym dawnym sojusznikom, a Bracada w ogóle nie interweniuje. Rozniosę przeciwników jednego po drugim. To będzie łatwe zwycięstwo, zbyt łatwe..."

"Czy te głupie elfy z AvLee przestaną mnie wreszcie prosić o pomoc?" Kaśka rozmyślała o armii nieumarłych, która według jej mędrców może zagrozić stolicy. "Ci jajogłowi nie wiedzą nic o wojnie i naszych genialnych umocnieniach. Niech elfy sobie same radzą, skoro nie potrafią wzmocnić swojego państwa. Gdy nieumarli jednak zdobędą to państewko, wtedy mogę je odbić i ja, Katarzyna, będę rządziła w Erathii i AvLee! A potem przyjdzie czas na cały Antagarich. I będziemy mieli... pokój."

"Pani Gem! Nasze umocnienia zostały przerwane przez wroga!"
"Sama nie wiem co robić... Chyba nie ma nadziei na zwycięstwo, a wszyscy nasi polegli żołnierze dołączyli do nieumarłych..."
"Mylisz się Gem." - przybył Ivor.
"Jak to?"
"Ciągle jest nadzieja... Nie mamy już blisko dawnych przyjaciół, ale wciąż mamy blisko naszych dawnych wrogów..."

Tymczasem Astral spędzał czas w towarzystwie swojego kamiennego golema. "No, zacznij coś mówić! Stworzyłem cię dla towarzystwa, bo nudno jest w Bracadzie!" Fakt, nawet Nighon nie myślał o natarciu na Bracadę, z wiadomych tylko Czarnoksiężnikom przyczyn, siedzieli oni w podziemiu i chyba po raz pierwszy nie interesowali się podbojem. Dlatego czas w Bracadzie niesamowicie się dłużył...

"Rechot"
"Czego chcesz Xarfaxie?" - zapytał się Lucyfer.
"Rechot Podobno Nighończycy Rechot rozprawiają o wojnie z Rechot nami."
"Rechot Niech sobie rozprawiają, ja i tak zrobię co mi się podoba."
Nagle coś spadło ze świstem...
"Czemu ten chochlik jest spalony?" - zapytał Lucyfer.
"Rechot Pewnie wpadł do Rechot rzeki lawy Rechot!"
"No i to cię tak śmieszy?"
"Oczywiście, że Rechot nie Rechot!"
"Ty będziesz następny, czerwony padalcu!" - rozległ się donośny głos i szum kilkudziesięciu skrzydeł...

"Zetrzeć te diabły z powierzchni ziemi!" - zawołał Darkstorn.
Impet ataku był porażający i po kilku minutach było po walce... Siły piekieł były doszczętnie zmiażdżone przez armię smoków i chimer. W wirze walki Shakti i jego troglodyci wykazali się niezwykłą odwagą, powalając dwa diabły! Był także Deemer, który rzucił się na Kreegana. Gdy dookoła trwała bitwa (a właściwie rzeź), Lucyfer postanowił uciec...
"Dokąd to tchórzu?" - ktoś zagrodził mu drogę - "Tego krętorogiego zostawcie przy życiu, będzie zwierzątkiem smoków... Albo daniem po królewsku!"

Do pałacu Bracady przybył elficki posłaniec:

"Witaj Astralu."
"Witaj elfie. W czym mogę ci pomóc? - zapytał Astral.
"Jak wiesz mamy bardzo trudną sytuację. Armia nieumarłych jest już blisko naszej stolicy, nasze wojska są w rozsypce, a Erathia odmawia pomocy. Wobec tego zwracamy się z prośbą o pomoc do Bracady."
"Istotnie, postępy Sandro są zdumiewające. Erathia zaś czuje się zbyt pewnie, co było zresztą do przewidzenia. My jesteśmy potężni. Tak, mój elfie, nie zamierzam udawać fałszywej skromności."
"Więc pomożesz?"
"Tak, ale nie sądzę, żeby połączone siły AvLee i Bracady mogły stawić czoła tak potężnemu wrogowi."
"Więc musimy namówić Erathię."
"Strata czasu. Katarzyna zorientuje się w sytuacji dopiero wtedy, gdy Sandro zagrozi nie tyle, że stolicy, ale jej pałacowi. Spodziewam się, że dopiero gdy Sandro stanie ze swoją świtą przed jej tronem wszystko zrozumie, a wówczas armia Erathii nie będzie już nic znaczyć."
"Więc co zrobimy?"
"Mój drogi, przecież istnieją jeszcze inne królestwa, które w obliczu takiego zagrożenia będą musiały walczyć po naszej stronie."
"Czy ty zwariowałeś? Masz na myśli Eeofol i Nighon?"
"Zgadłeś młody elfie"

Sandro dowodził swą armią ze wzgórza górującego nad AvLee.
"To już prawie koniec. Nagash, zejdź tam na dół i zaproponuj im pokój na naszych warunkach - oddadzą całą swą armie do szkieletorni, a w zamian my się wycofamy." - powiedział Sandro
"Oczywiście, mój lordzie" - odpowiedział Nagash

Ivor rozpoznał z daleka lisza jadącego na szkielecie konia ku jego obozowi.
"Witaj Ivorze, elfie z królestwa AvLee. Wasz opór nie ma sensu, dlatego dobrowolnie oddajcie nam waszych rekrutów, którzy staną się szkieletami. My w zamian oszczędzimy to wasze marne państewko"
"Wypchaj się kościany łbie!"
"Zrozumiałem."

"Katarzyna!"
<cisza>
"Kaśka!"
<cisza>
"Królowo!"
<cisza>
"Ty tam, co zaraz walniesz swoim gryfem w wieżę pałacu!"
"Co?"
"Mówię poważnie! Masz kurs kolizyjny z wieżą!" Zahamuj gryfa!"
"Prrrrr!" - gryf zwolnił i lekko osiadł na ziemi - "Czego?"
"Sandro jest pod murami!"
"Świetny żart, ale wybacz, mam lekcję kierowania gryfem. Odniosłam sukces - już mnie nie dziobie, kiedy staram się na niego wsiąść! Chociaż... Ostatnio próbował zabić mojego giermka! Udało mu się! No, ale gryfy potrzebują pożywienia! Dobra, lecę!"

Elficki posłaniec wprost z Bracady udał się do Nighonu. Dotarł do siedziby rady, kiedy minotaur zagrodził mu drogę:

"Czego tu?" - powiedział groźnym tonem.
"Chciałbym spotkać się z jednym z Czarnoksiężników"
"Rada jest zamknięta. Uciekaj stąd!"
"W takim razie, czy mógłbyś poprosić jednego ze swoim panów o wyjście do mnie?"
"Moi panowie są zajęci!"
"I tak pewnie zostanę rzucony smokom na pożarcie, a skazaniec ma prawo do ostatniego życzenia, czyż nie?"
"Jest w tym sens. Zaraz wracam - poczekaj, lub uciekaj stąd."
Po 5 minutach
"Witaj posłańcu z AvLee. Nie jesteś tutaj miło widziany." - powiedział Czarnoksiężnik.
"Ale musiałem się z tobą zobaczyć. Mam prośbę - czy..."
"Nie tutaj. Chodź ze mną na radę, jeżeli się nie boisz."
"Idę"
Na miejscu
Wszyscy zebrani prowadzą rozmowy. Czarnoksiężnik wkracza do sali, a za nim elf.
"Zebrani!" - zawołał Czarnoksiężnik - "Ten elf chce nas o coś prosić!"
"Dlaczego pozwoliłeś mu wejść, Alamarze?" - zapytał Jeddite
"Wykazał się odwagą, a poza tym jest teraz na naszej łasce. Mów elfie!"
"Witajcie. Na pewno wiecie, że nasze ziemie najechał Nekromanta o imieniu Sandro. Nasze armie przegrywają..."
"Macie swoich sojuszników." - zauważył Malekith
"Odwrócili się od nas. Tylko Bracada nam pomoże."
Rozległ się szum.
"Spokój" - powiedział Alamar - "Powinieneś wiedzieć, że nie walczymy po stronie sił Dobra elfie, a tym bardziej po stronie Bracady!"
"Ale tylko Bracada ocalała. Erathia odmawia pomocy."
"Mówi rozsądnie. Wysłuchajmy go do końca" - odezwała się Sephinroth
"Mędrzec z Bracady powiedział, że pomoc może nadejść jedynie z Nighonu lub Eeofolu. Dlatego jestem tutaj."
"Eeofol nie istnieje, elfie. Pokonaliśmy ich niedawno." - powiedział Deemer - "Sam ująłem Lucyfera. No Lucek, powiedz coś naszemu gościowi!"
Za Deemerem stała klatka z diabłem w środku.
"Nie." - powiedział Kreegan.
"Super. Będziemy mieli na kim ćwiczyć implozję" - zaśmiał się Deemer - "Więc Eeofol odpada, elfie."
"Ale jaka jest wasza decyzja?"
"Zgoda." - powiedział Deemer.
"Musimy to przegłosować!" - powiedział Darkstorn - "Kto jest za?"
Ręce podnieśli: Deemer, Malekith, Alamar, Jaegar, Geon i Sephinroth.
"Kto przeciw?"
Podnieśli ręce: Darkstorn i Jeddite.
"Nasze wojska wyprą Sandro z waszych ziem" - powiedział Alamar - "Jednak nie ma nic za darmo. Po wojnie zabieramy terytorium Erathii, oraz połowę pozostałych zdobytych ziem. Ponadto zobowiązujecie się płacić nam przez 2 miesiące po 10 sztuk siarki na tydzień."
"Muszę się zgodzić"
"Więc postanowione"

Jak postanowiono, tak uczyniono. Nawet potężna armia Deyji nie była w stanie sprostać połączonym siłom AvLee, Bracady i Nighonu. Upiorne smoki nie były w stanie zwyciężyć z potężnymi czarnymi i złotymi smokami, a lądowe armie złożone z nag, minotaurów, jednorożców, tytanów i elfów rozniosły resztki kościanych zastępów. Erathia już dawno nie istniała - królowa Katarzyna została trafiona śmiertelnym zaklęciem Sandro podczas obrony jej... tronu, wraz ze swoją świtą. Nighończycy nie byli litościwi dla ludzi, ale gryfom pozwolono wstąpić do armii Nighonu - na co oczywiście wyraziły zgodę, wzorem swych kuzynów z Enroth. Aniołowie dalej strzegli granic byłej Erathii chroniąc cały, zjednoczony świat przed atakiem wrogów z zewnątrz. Tereny Deyji zostały podzielone pomiędzy trzy mocarstwa, przy czym Nighon ustąpił i każdy dostał tyle samo ziem. Panował pokój, kiedy nad głową Ivora przemknęła... kura!

A z podziemi, od Lucka:

Rechot. :D

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

KONIEC!

Asiņains - 2009-02-19 15:49:34

Heh ! :D Końcówka jest najlepsza :) czy wiesz może, czy będzie jeszcze jedna część ?

altaeir - 2009-02-19 16:02:41

Mi się bardzo podoba :) Zgadnijcie co mi to przypomina ;) chodzi mi o
- "Więc odpowiesz mi w końcu,diable?"
- "rechot,szukamy sojuszu" ;P

Black Alamar - 2009-02-19 16:55:57

Pandrodor napisał:

czy wiesz może, czy będzie jeszcze jedna część ?

Jak będzie mi się chciało pisać, to będzie :D Dlatego tę końcówkę zostawiłem trochę otwartą :P

Magyar - 2009-02-19 18:14:12

Bardzo fajna i ciekawa opowiesc, Black Alamar :) . Licze na kolejne czesci :P .

Demigorgona - 2009-07-09 18:29:16

"Wypchaj się kościany łbie"
Zabójcze. ^^

Asiņains - 2009-07-22 23:05:11

Napisz dalej :) Świetnie humoryzujesz :)

Xeno - 2009-07-22 23:45:04

Na poziomie a zarazem śmieszne czekam na kolejne części.

Crassus11 - 2009-10-08 21:30:23

Black Alamar napisał:

"Eeofol nie istnieje, elfie. Pokonaliśmy ich niedawno." - powiedział Deemer - "Sam ująłem Lucyfera. No Lucek, powiedz coś naszemu gościowi!"
Za Deemerem stała klatka z diabłem w środku.
"Nie." - powiedział Kreegan.
"Super. Będziemy mieli na kim ćwiczyć implozję" - zaśmiał się Deemer - "Więc Eeofol odpada, elfie."

Zabójcze ^^

Viewer - 2009-11-03 18:44:50

Coś czuję, że kolejna część to byłoby odrodzenie się Eeofolu.. :P

Deferdus - 2011-01-08 17:00:18

No nawet fajne! Tylko dosyć długie, i się nie chce czytać.

berlin-hotel.pl