Tajemnice Antagarichu | Heroes 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7 Forum

Tajemnice Antagarichu | Heroes 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7 Forum

Ogłoszenie

Witamy w Królestwie!


#1 2014-02-04 17:54:49

 Deferdus

Wojownik

7242199
Skąd: Krewlod
Zarejestrowany: 2010-12-31
Posty: 812
Miasto: Twierdza i Zamek
Kampania: Ostrze Armagedonu
Jednostka: Strzelcy, Kapłani
Bohater: Gelu
Magia: Nie określona

Egzorcysta

Rozdział 1 - Zły sen i demon

Długi, wąski korytarz. Chłopak biegł przez niego potykając się co chwila o własne bose stopy. Zimna podłoga mu bardzo dokuczała, sprawiając, że było mu coraz chłodniej. Po dłuższym biegu wszedł w jakąś kałużę na podłodze. Co to mogło być? Nie przestał jednak biec, gdy nagle uderzył w twardą ścianę, na której powinny znajdować się drzwi ewakuacyjne.
- Ładnie to tak uciekać młody człowieku? – usłyszał głos pewnego mężczyzny. Brzmiał bardzo uroczyście i kulturalnie.
- Kim jesteś? – odpowiedział mu uciekinier stojąc zadziwiająco blisko ściany. Próbował znaleźć drzwi, ale wiedział, że to było bezsensowne. Ich tu nie było.

Zapaliła się mała żarówka na suficie, która mrugała złowieszczo. Idealnie oświetlała namalowany białą farbą krąg na środku wielkiego pomieszczenia, ponieważ wygląda na to, że korytarz zniknął. Po całym malowidle były rozmieszczone sporadycznie kałuże krwi, a w jego centralnej części stało wysokie krzesło, na którym siedziała pewna postać ubrana w uroczysty frak. Do kompletu brakuje tylko pianina. Postać wyjęła z kieszeni długą złożoną kartkę, wyglądającą na jakąś listę. Po kilku minutach rozkładania jej (to niesamowite, że da się tak dużo razy złożyć jeden pergamin) osoba powiedziała głośno i wyraźnie.
- Czy ty zwiesz się Feliks Brown?
Chłopakowi zatrzymał się na chwilę dech w piersiach. To prawda, nazywał się tak. Skąd on znał jego imię i nazwisko? Może ktoś go otruł i to jego koniec, a osoba siedząca przed nim ma za zadanie zabrać go na tamten świat?
- Ponawiam pytanie. Czy jesteś Feliks Brown?! – powtórzył głośniej, jakby myślał, że wiadomość nie dotarła do młodzieńca.
- T-tak. – odpowiedział drżącym głosem adresat pytania.
- Cudownie! – rzekła tajemnicza postać i wyrzuciła za siebie długi pergamin który znikł w ułamku sekundy zostawiając po sobie kolorowe bańki mydlane. Mężczyzna zszedł z krzesła i zaczął zbliżać się do drugiej osoby – Trafiłem idealnie! Powiedz, czy wiesz o tym, że możesz być ścigany przez wysłanników Szatana? Demony, chcące krwi takich osób jak ty?
- Jestem ateistą, nie wierzę z Szatana, demony, Boga ani nic z tym związanego. – odpowiedział chłopak dalej opierając się o tą samą ścianę. Dziwny mężczyzna posmutniał wyraźnie, chociaż spod cienia rzucanego na jego twarz przez wielki cylinder można było dojrzeć tylko bladą skórę i usta.
- Cóż… nie szkodzi. Wystarczy, że będziesz wierzyć we mnie, a skoro widzisz moja osobę przed swoimi oczyma, nie będzie o to trudno. Przejdźmy do konkretów. – kucnął przed Feliksem i kontynuował – Masz w sobie coś, dzięki czemu mógłbyś pokonać te demony. Niestety, nie użyjesz tego, póki ja nie aktywują tej mocy. Na szczęście nie jestem zły i zapytam Cię o zdanie. Czy chcesz posiąść tą moc? To będzie się równać z wielkimi zmianami w twoim życiu. Chociaż jeśli się nie zgodzisz, będziesz mógł je stracić.
„To nie jest możliwe. To musi być tylko cholerny sen! Tak, na pewno! Nic mi się nie stanie jak się nie zgodzę.” pomyślał chłopak, przekonując siebie samego do racji tej myśli.
- Tak, to prawda, nic Ci się nie stanie młody człowieku. Oczywiście tylko przez same nie wyrażenie zgody. Bo wtedy nie będziesz mógł się bronić przed tymi złymi stworzeniami jakimi są demony. – mówił mężczyzna oglądać swoje paznokcie. Wyraźnie pokazywał, że nie zależało mu zbytnio na tej rozmowie jak i decyzji. – To jak będzie?
- Nie zgadzam się. – odpowiedział zdecydowanie Feliks – Po prostu nie chcę. Teraz mnie zostaw.
Mężczyzna wstał i wrócił powoli na krzesło.
- Do zobaczenia chłopcze. Myślę, że jeszcze się spotkamy.

Światło żarówki stało się tak intensywne, że pękła pozostawiając za sobą tylko ciemność i mrok…

Feliks obudził się z krótkim krzykiem w swoim pokoju w akademiku. Więc jednak miał rację, to był tylko sen. Przez chwilę dochodził do siebie po czym wytarł chusteczkę twarz z potu i zaśmiał się do siebie. Była godzina trzecia w nocy, a on był wyspany. O dziewiątej musi wstać aby zdążyć na lekcje. Był uczniem pierwszej klasy studiów na kierunku medycyny. Idzie mu całkiem nieźle, osiąga spore sukcesy. Ludzie mówią, że ma zadatki na naprawdę dobrego lekarza. Cóż, to się jeszcze okaże. Chłopak rzucił się na poduszkę i spróbował jeszcze zasnąć, chociaż do rana już mu się to nie udało.

Zadzwonił budzik swoim denerwującym brzęczeniem. Po chwili znalazł się jak co dzień na podłodze, tym razem pechowo rozsypał się na wiele malutkich kawałeczków. To przez to, że uderzył o twardy kant krzesła przy biurku, na którym odrabiał prace domowe oraz rysował, ponieważ to było jego pasją. Uwielbiał rysować, kiedy tylko miał czas. Ćwiczył dzień w dzień i w końcu doszedł do naprawdę wysokiej klasy, jeśli nie do perfekcji.

Wstał z łóżka, zabrał ubrania z szafy i ruszył w stronę łazienki, aby zażyć porannej toalety. Od razu ruszył w stronę kranu z wodą, który odkręcił i umył porządnie swoją twarz za pomocą zimnej wody i mydła. Trochę mydlin dostało mu się do oka, powodując lekkie szczypanie i pieczenie, nie przeszkadzało mu to jednak, a raczej ożywiało i rozbudzało. Dopiero potem wziął szybki prysznic, po którym umył zęby i przepłukał usta płynem do płukania.

Nie lubił jeść śniadania od razu z rana, ponieważ nigdy nie miał wtedy apetytu, a jedzenie nie jest wtedy przyjemnością a męczarniami. Zrobił więc sobie dwie kanapki z pierwszym lepszym składnikiem z lodówki. Wypadło na ser. Całość zapakował w papier śniadaniowy i w pudełku wrzucił do plecaka. Dzisiaj nie miał dużo lekcji. Spojrzał na zegarek, który prawie zawsze nosi na swojej lewej ręce. Wskazywał godzinę 9:40. Zerwał się szybko i pobiegł w kierunku przystanku autobusowego zamykając za sobą szybko drzwi.

Mało brakowało a spóźniłby się na autobus, który już odjeżdżał gdy ten biegł w jego stronę. Na szczęście, kierowca go poznał i zatrzymał się jeszcze na chwilę, aby chłopak zdążył wsiąść. Po 10 minutach dotarł do szkoły, jak zwykle 5 minut przed dzwonkiem na lekcje. Wysiadł z pojazdu po zapłacie za podróż i ruszył w kierunku wielkiego, nowoczesnego budynku. Chociaż szkoła była tak wielka, nie było tu wielu uczniów, ponieważ tylko dwustu. Zapewniało to brak tłoku i mniej hałasu. Lubił to, ponieważ wtedy nauka wydawała się mniej męcząca. Po za tym było wiele kółek zainteresowań, chociaż wśród nich nie było koła rysowniczego, przez co nie mógł rozwijać swoich umiejętności również w szkole. Ale trudno, wszystkiego mieć nie można.

Dotarł w końcu do swojej szafki na której dojrzał przyklejoną kartkę z „brzydkim rysunkiem” mówiąc grzecznie. Nie wzruszyło go to jednak. Wręcz przeciwnie, rozbawiła go ludzka głupota. Zgniótł kartkę w dłoniach i wrzucił do pobliskiego kosza na śmieci. Schował w szafce cienką kurtkę którą nosił w wiosnę oraz przebrał buty i wrzucił resztę niepotrzebnych rzeczy, zabierając ze sobą tylko książki na lekcję. Równo z zamknięciem drzwiczek zabrzmiał dzwonek na lekcję. Feliks ruszył w kierunku klasy, gdy przy drzwiach wyjściowych zauważył grupkę dręczycieli, otaczających jakiegoś ucznia. Nawet na studiach takich osób nie brakowało. Największy z gromady odezwał się do niewinnego ucznia.
- Mówiłeś coś do mnie?
- Mówiłem, że macie mnie zostawić w spokoju. – odpowiedział
- I myślisz, że to podziała? Pokaż na co cię stać! – po tych słowach największy dryblas zamachnął się pięścią na swoją „ofiarę” i w tym momencie dojrzał ich jeden z nauczycieli, który postanowił szybko coś zdziałać swoim głośnym „Hej”. Było już jednak za późno. Pięść uderzyła chłopaka w twarz, jednak samo uderzenie nic by mu nie zrobiło. Dużo zdziałało uderzenie tyłem głowy w ostry kant skrzynki z gaśnicą. Momentalnie trysnęła krew, a nieprzytomne ciało zsunęło się po ścianie na podłogę. Dręczyciel zaczął się cofać, ale został złapany przez dwójkę nauczycieli.
- Zadzwonić po pogotowie – krzyknął profesor Benitto jak był zwany przez innych z powodu swojego akcentu.

I wtedy Feliks zaczął zauważać coś w ciele rannego. Jakby jakieś wewnętrzne zło, które ciągnęło go do niego, aby go dobić. Zrobił kilka kroków w tamtą stronę, zatrzymał się jednak i niemal z użyciem siły cofnął się. Wokół zebrało się pełno gapiów obserwujących całą sytuację. Jednak w ciele tamtego chłopaka cały czas działo się coś złego, jakby cała złość miała zaraz eksplodować niszcząc wszystko wokół…

Obudził się unosząc w powietrzu, w nicości. Nie wiedział gdzie aktualnie jest, ani co się dzieje. Pamiętał tylko cios dręczyciela i wielki ból całej głowy, który dalej się utrzymywał.
- Witaj moje dziecię. – usłyszał niski głos, wydobywający się praktycznie z każdego miejsca i kierunku. – Co ten zły człowiek ci zrobił?
- Kim jesteś? Zostaw mnie! – mówił chłopak zasłaniając uszy, głos jednak dalej do niego docierał.
- Nie chciałbyś się zemścić na tej okrutnej osobie? Aby poczuła to co ty? Ten sam okropny ból?
Ucisk uszu zelżał.
- Co masz na myśli?
Straszny głos zaśmiał się złowieszczo.
- Mogę dać ci moc, która pozwoli ci pokonać tą osobę. Nie martw się też o swoje rany, wyleczę je całkowicie, a nawet Cię wzmocnię abyś otrzymywał jak najmniejsze obrażenia. Staniesz się lepszym od wszystkich ludzi. Każdy będzie bił przed tobą pokłony! Musisz powiedzieć tylko jedno słowo.
- Ale… jeśli nie spodoba mi się to, co mi dasz… Będę mógł wrócić do starej postaci?
- Cóż, jest pewien sposób. Ale nie wydaje mi się, aby nie spodobał ci się prezent.
- Nie wiem.
- Zdecydowanie! Tak czy nie!? Pamiętaj, że odmowa wiąże się z twoją śmiercią na skutek wykrwawienia! A nawet jeśli byś przeżył, nadal pozostałbyś nędznym człowiekiem nad którym każdy może się znęcać! Czy tego chcesz?!
- NIE! – krzyknął chłopak
- Więc odpowiedz!
- Tak! Daj mi ten prezent! Chcę stać się potężniejszy!
- Dobra odpowiedź. Jak się zwiesz chłopcze?
- Dan.
- Bardzo dobrze. Już niedługo obudzisz się potężniejszy i zdrowszy niż nigdy wcześniej!
Rozległ się głośny śmiech, a Dan zaczął spadać bardzo szybko. Krzyczał, ale nic to nie dawało. W końcu dojrzał pod sobą swoje ciało, w które z wielką prędkości uderzył… Wszystko to zakończył rechotem, ponieważ czuł się o wiele lepiej i potężniej. Wiedział co ma teraz zrobić.

Gdy dziwna energia w ciele Dana narastała i narastała, Feliks po długim powstrzymywaniu przed chęcią dobicia chłopca w końcu nie wytrzymał i uległ biegnąc w stronę ciała.
- Odsuńcie się! – krzyknął, gdy nagle energia wewnątrz ciała z braku miejsca w końcu eksplodowała wyrzucając pełne tumany dymu. Co dziwne nigdzie nie pojawiło się ani trochę krwi. Do czasu. Dym opadł, a w miejscu pobytu ciała już go nie było. Dan był po drugiej stronie pomieszczenia, bez żadnych ran z pięścią na plamie krwi. Była to krew osoby, który go zaatakowała. Leżała teraz martwa na ziemi bez połowy twarzy. Ręce zdrowego już człowieka były zupełnie inne. Jakby zrobione ze stali. Jego wzrok momentalnie obrócił się w stronę Feliksa.
„Widzisz go?” – słyszał w myślach Dan – „To jest twój wróg. On będzie chciał, cię zabić. Musisz to zrobić pierwszy. To jest egzorcysta.”
- Egzorcysta – powiedziało ciało, które jak wyraźnie było widać, nie miało nad sobą panowania.
„Dokładnie. Zabij go. Teraz!”
Stworzenie ruszyło bardzo szybko w kierunku Feliksa. Ten czym prędzej rzucił się do ucieczki.
„Więc to nie był zwykły sen.” – myślał uciekający – „To wszystko jest prawdą. Cholera, wróć kimkolwiek byłeś i pomóż mi, człowieku w cylindrze.”

Ostatnio edytowany przez Deferdus (2014-02-14 23:44:24)


Odwaga to panowanie nad strachem, a nie brak strachu.
http://lastlabs.pl/musicbar.php?username=Deferdus&color=lemon&unicode=no
http://osusig.ppy.sh/image5.png?uid=3636051&m=1

Offline

 

#2 2014-02-16 22:06:25

 Deferdus

Wojownik

7242199
Skąd: Krewlod
Zarejestrowany: 2010-12-31
Posty: 812
Miasto: Twierdza i Zamek
Kampania: Ostrze Armagedonu
Jednostka: Strzelcy, Kapłani
Bohater: Gelu
Magia: Nie określona

Re: Egzorcysta

Rozdział 2 - Aktywacja

„Korytarz za mną. Teraz schody na górne piętro. Przede mną, dobrze.” Kontrolował w myślach drogę Feliks, jednak zanim zdążył dobiec do schodów demon uderzył pięścią w podłogę na tyle mocno, aby zrobić pomiędzy chłopakiem a schodami całkiem sporą szczelinę, w którą nie miło byłoby wpaść. Ten jednak bez namysłu przeskoczył ją szybko, trafiając od razu na pierwszy stopień i pognał dalej do przodu.
„Cholera, kimkolwiek byłeś wróć tu do mnie i pomóż… Zasrany gnój.” Przeklinał w myślach na mężczyznę w fraku spotkanego wcześniej w swoim „śnie”. Nim się obejrzał ciało już go dogoniło i rzuciło o ścianę jak szmacianą lalką, wywołując chwilowy bezdech. Demon złapał go za szyję i cisnął o ścianę ponownie tym razem nie puszczając.
- Musisz zginąć, egzorcysto. – powtarzał cały czas napastnik, chociaż Feliks usłyszał to dopiero teraz gdy ich wzrok spotkał się naprawdę blisko. Chwilę później rozległ się głośny krzyk i chłopak był już wolny, gdy Dan zakrywał oczy i masował je przez powieki. Bez zastanowienia młodzieniec ruszył w dalszą ucieczkę wykorzystując chwilę słabości, chociaż sam nie wiedział, czym spowodowaną. Gdy wbiegł po schodach na kolejne piętro dojrzał otwarte drzwi Sali komputerowej, gdzie szybko pobiegł zatrzaskując wejście za sobą. W tym samych czasie demona opuścił chwilowy ból i zaczął kontynuować pościg, a raczej rozpoczął poszukiwania.

Feliks zsunął się po drzwiach na ziemię. Dopiero teraz poczuł ból w lewym ramieniu. Musiał mieć złamany obojczyk. Nic jednak nie sprawi, że zapomni strach jaki towarzyszył mu przy obserwowaniu krwisto czerwonych oczu potwora, ponieważ to coś, człowiekiem być już nie mogło. Wtedy też dojrzał, że nie jest tutaj sam. W rogu sali siedziała czarnowłosa dziewczyna, wpatrująca się bez przerwy w podłogę, co mogło oznaczać, że jest albo śmiertelnie przerażona, albo ma problemy z psychiką. Znał ją, miała na imię Cleo i z tego co wie, ma bliskie kontakty z Danem, którego ogarnęła ta dziwna furia. Wolał jednak nie denerwować nikogo jeszcze bardziej, sam fakt powstania takiego stworzenia jest wystarczająco przerażający i źle działający na ludzką psychikę. Ale czemu myślał o tym w ten sposób, zamiast podobnie do niej skulić się pod ścianą? Coś wrodzonego, co kazało mu walczyć z tym czymś. Wiedział to. Nie mógł jednak dłużej rozmyślać, gdyś usłyszał zbliżające się szybkie kroki.

Ledwo zdążył odskoczyć na bok, gdy drzwi zostały doszczętnie zniszczone, a na dodatek zostało zrobione wgłębienie w ścianie naprzeciwko od metalowej pięści wroga. Feliks poturlał się jeszcze trochę po podłodze, kończąc podróż na biurku w które uderzył z wystarczającą siłą, aby spadła na niego klawiatura. Rozległ też się głośny krzyk Cleo, przechodzący w pisk, jaki mogą z siebie wydać tylko dziewczyny.
- Egzorcysta! – krzyknął demon znowu biegnąc w jego stronę. Złapał go i przycisnął do ziemi trzymając za gardło tak, by nie mógł oddychać.
- Dan, uspokój się! – krzyknęła dziewczyna z łzami w oczach. Uścisk, trochę zelżał, nadal był jednak wystarczająco mocny aby trzymać chłopaka przy ziemi. Potwór odwrócił się w stronę głosu. – Zostaw wszystkich, wróć do nas stary ty.
Mogło się wydawać, że błagalna prośba Cleo działała, jednak w Danie obudził się poprzedni złowieszczy głos.
- Poddajesz się z powodu błagań tej kobiety?! – krzyczał wściekle – Daj spokój! Zabij ją! Zniszcz wszystko co stanie ci na drodze zabicia egzorcysty!
- Taak. Zrobię co każesz. – odpowiadał na głos w głowie demon – Zginiesz przeszkodo!
Wyrwał z podłogi dość dużą mieszankę betonu, kafelek i pustaków, po czym cisnął tym w dziewczynę. Rozległ się kolejny wrzask, przerwany nagle gdy kamień dopadł celu. Niewinna ofiara leżała teraz nieprzytomna z rozbitą głową, tracąc coraz to więcej krwi.
- Paskudo to mnie miałeś zabić, a nie nikogo innego! – krzyknął chłopak i zaczął się szarpać.
- Wykonuję rozkazy mego pana. – uścisk znowu spotężniał – Teraz pora na ciebie.
Wtedy wzrok Feliksa stał się pusty, jakby był już martwy.

Chłopak leżał teraz znowu na środku pokoju oświetlanego ledwo przez jedną, migającą żarówkę na górze. Przetarł oczy i podniósł się powoli. O dziwo nie odczuwał już bólu w prawym ramieniu.
- Więc znowu się spotykamy. Zasrany gnój… tak? – usłyszał głos po czym dostał laską po głowie – Nie powinno się tak zwracać do starszych i wyżej położonych Feliksie.
- Dopiero teraz postanowiłeś się pokazać, kiedy jest już kilka ofiar tego… czegoś, a ja pewnie leżę duszony przez to coś, bliski śmierci?! – krzyknął chłopak w kierunku mężczyzny w fraku, po czym znowu zadano mu cios tym samym przedmiotem.
- Szacunku młody człowieku. Tutaj czas działa inaczej, niż tam. Aby w twoim świecie minęła sekunda, musisz spędzić tutaj godzinę. Z tego co zauważyłem zmieniłeś zdanie na temat aktywacji swojej mocy.
- Tak, daj mi to jeśli pomoże mi to pokonać tego demona, jak to nazwałeś.
- Bardzo dobrze! – powiedział mężczyzna w cylindrze i wstał z krzesła. – Podejdź więc do mnie.
Feliks wykonał polecenie, idąc w stronę tajemniczego mężczyzny drżącym krokiem. Gdy do niego dotarł, zauważył, że jest wyższy niż to wyglądało z pewnej odległości. Miał dobre ponad 2 metry przy jego 174 centymetrach. Co dziwne zmniejszył się do jego wysokości.
- Spojrzenie w moje oczy sprawi aktywację pokładu cennej energii. Przygotuj się, ponieważ to może być bolesne doświadczenie. – powiedział i zdjął całkowicie cylinder odsłaniając całkowicie białą skórę . Na jego plecy spadły zaś długie czarne włosy, sięgające spokojnie do ziemi. Chłopak wpatrywał się w dwie zamknięte powieki. Wiedział, że może tam ujrzeć wszystko, ponieważ samo poprzednie spotkanie nie należało do najmilszych.
- Gotów? – spytał długowłosy człowiek.
Młodzieniec wahał się przez chwilę po czym przytaknął na pytanie mężczyzny.
- Tak.

W ułamku sekundy powieki otworzyły się ukazując coś czego nie można było opisać. Była to po prostu nicość. Nagle w oczach Feliksa zaczęły pojawiać się obrazy, przedstawiające cierpienie i ból. Płaczące i uwięzione kilkuletnie dziecko, krwawiące z powodu braku rąk. Wokół niego nie było jednak nic. Widział też dziwnego ducha okrążającego i straszącego biednego malucha. Widok był okropny i przerażający. Jednak po chwili w ciemnym pomieszczeniu celi pojawiło się światło. Malutki punkcik który zaczął się rozszerzać i przejmować wszystko wokół. Ręce dziecka zaczęło odrastać, zaczęło też rosnąć i dojrzewać, a duch robił się coraz większy i potężniejszy, a gdy całe pomieszczenie przejęło białe, oślepiające światło uwolnił się z toru okrążania młodego dorosłego już osiemnastolatka, którym był sam obserwator.

Mogłoby się wydawać, że to był już koniec i praktycznie młodzieniec wracał już do świata z uśmiechającym się teraz mężczyzną, gdy nagle temu raptownie zmieniła się mimika twarzy na smutną i przerażoną, a Feliksa przejęła kolejna fala obrazów. Przedstawiających coraz to bardziej przerażające stworzenia i potwory, oraz niepokojące sytuacje. Wszystko było mocno dla chłopaka rozjaśnione i dobrze widoczne, oraz zamiast przerażać dawało mu siły oraz dziwnej wściekłości. Słyszał skądś krzyk, gdy trwało to przedstawienie, nie zwracał na to uwagi, skupił się jednak na obrazach, które dawały mu coraz większej mocy. Po chwili jednak zniknęły, a on omdlały opadł na ziemię. Zrozumiał też, że to mężczyzna aktywujący mu tą umiejętność krzyczał.
- W tobie jest coś więcej niż u innych. Jeszcze nigdy nie miałem takiego przypadku. – mówił „pianista” zakładając cylinder i dalej trąc oczy – Mój poprzednik nic o czymś takim mi nie mówił. Wróć już lepiej do swojej rzeczywistości synu… Drzemie w tobie wielka moc. Wykorzystaj ją dobrze. – Po tych słowach dotknął czoła Feliksa, sprawiając jego powrót do szkoły.

Demon kontynuował duszenie, gdy jednak zauważył pusty wzrok ofiary, pomyślał, że zakończył swe zadanie i puścił uścisk. Wyczuł jednak bicie serca, dlatego postanowił szybko kontynuować duszenie, w oczach Feliksa dojrzał jednak teraz jasny błysk. Białka stały się czarne, zaś tęczówka i źrenica białe, oddzielone cienkim czarnym okręgiem. Na jego dłoni wyrysował się dziwny krąg, wokół którego wypisane były nieznanego znaczenia słowa i znaki. Nie aktywowany był w środku posty, za to w czasie aktywacji pojawiał się w nim obracający się, świecący rysunek krzyża, o kształcie znaku plusa, wrysowanego w kwadrat. Krzyżyk stanowił również jego przekątne. Chłopak odrzucił od siebie szybko przeciwnika z niespotykaną dotąd siłą. Dla nowego egzorcysty wydawał się jednak lekki. Krwawiąca dziewczyna odzyskała przytomność, była już jednak praktycznie bez szans przeżycia.

Wtedy nastąpił kolejny błysk. Na Feliksie pojawił się długi, śnieżno-biały płaszcz, gdy ten wykonał ruch, jakby wyciągał z powietrza jakiś przedmiot. Szybko zmaterializował się w jego dłoniach długi, półtoraręczny lśniący miecz z rękojeścią przypominającą anielskie skrzydła, pomiędzy którymi był zielony kryształ, który zalśnił sprawiając jednocześnie ciekawy opad pyłu z ubrania. Podszedł do Cleo i przyłożył dłoń do jej czoła wywołując jej zajście w kolejny sen. Krwawienie magicznie ustało.
- Nie… Ty powinieneś być martwy. – mówił powoli demon w ciele Dana, gdyż tak to właśnie widział Feliks. – Zgiinieesz!
Przeciwnik ruszył jak najszybciej w jego kierunku i zamachnął się swoją stalową pięścią. Młodzieniec zakrył się płaszczem, który magicznie sprawił, że cios nie zadał mu obrażeń. Jednocześnie zamachnął mieczem, który zgrabnie zniszczył rękę wroga. Kamień w rękojeści ponownie zaczął świecić, a płótno płaszcza stało się odrobinę ciemniejsze.
- Zawiodłeś mnie sługo. Nie mogłeś mu pozwolić na aktywację. Zabij go albo zginiesz! – krzyczał głos w myślach Dana.
- Proszę, litości panie. Zabiję go! – mówiło bardzo niskim tonem ciało chłopaka gdy pod nim pojawił się duży krąg, dokładnie taki, jak ten w pomieszczeniu, w którym przebywał z mężczyzną w cylindrze. Demon momentalnie stracił całą siłę i moc, po czym upadł na ziemię.

Feliks podszedł do niego i dotknął delikatnie czoła. Z ust i oczu potwora zaczęło wydobywać się światło, które objęło na chwilę całe pomieszczenie. Po chwili na ziemi leżał już normalny, śpiący Dan. Nikt nie zauważył mężczyzny, ubranego w czarne sukmany z założonym tego samego koloru kapturem. Miał na sobie maskę z ptasim dziobem, jakie mieli lekarze w czasach panowania dżumy w Europie. Obserwował wszystko przez okno, po czym szybko wszedł do środka i z rękawa strzelił w egzorcystę strzykawką z tajemniczą zawartością. Wtedy też znowu zalśnił kamień, i igła strzykawki odbiła się od płaszcza, ulegając całkowitemu zniszczeniu.

Ból głowy, nudności, straszne zmęczenie. To odczuwał Feliks po obudzeniu się na podłodze w prawie całkowicie zniszczonej sali komputerowej. Widział teraz kilkoro mężczyzn z dziobami obserwujących pieczęć na ziemi oraz całe miejsce zdarzenia.
- J-jak ja to zrobiłem. Jak ja to w ogóle mogłem zrobić. – zwrócił wzrok na Dana, przytulającego teraz śpiącą Cleo. Dziwni osobnicy zbadali również i ją, po czym powiedzieli coś chłopakowi, który odetchnął z ulgą. W końcu zauważono, że i kolejny sprawca zamieszania się obudził.
- Witaj młodzieńcze. Czeka nas naprawdę długa rozmowa.


Odwaga to panowanie nad strachem, a nie brak strachu.
http://lastlabs.pl/musicbar.php?username=Deferdus&color=lemon&unicode=no
http://osusig.ppy.sh/image5.png?uid=3636051&m=1

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
TS2 responsible