Tajemnice Antagarichu | Heroes 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7 Forum

Tajemnice Antagarichu | Heroes 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7 Forum

Ogłoszenie

Witamy w Królestwie!


#1 2011-02-06 12:46:31

 Shawn

Rekrut

Zarejestrowany: 2009-07-08
Posty: 229
Miasto: Forteca
Kampania: Zło wraca do domu (WoG)
Jednostka: Dżinn Sułtański
Bohater: Astral

Kronikarz

Jest to nowe opowiadanie z mojej "stajni". Robione na podstawie mojego RPG. Na razie myślę, że to nawet wstęp nie jest, ale wszystko się okaże. Miłego czytania.

Wrzask. Przeraźliwy wrzask na tle wycia wilków. A może to było wycie ludzkie? W lochach Redratha trudno było to rozpoznać. Ten okrutnik uwielbiał dwie rzeczy – torturowanie innych i hodowla dzikich zwierząt. Uznał, że dobrze połączyć te dwa hobby więc zaczął używać leśnych stworzeń do tortur. A pomysły miał różne… W blasku pochodni pojawiła się wykrzywiona twarz jednookiego brodacza. Wyglądał naprawdę staro i groźnie. Miał spore ubytki na twarzy. Brak jednego oka, kawałka nosa, czy policzki poharatane bliznami nie sprawiały mu jednak problemu. Tak przynajmniej zdawało się Garvathowi przywiązanemu do lin i przypiekanego pochodnią w lewy bok. Ból zdawał się wyciskać z niego ostatnie siły. Złote oczy coraz częściej zasłaniały powieki, a długie włosy koloru słomy splątane w warkocz opadały aż do ziemi. Jego twarz nagle znalazła się na poziomie twarzy kata.
- Nie męcz się. Nawet jakbyś przypalał mi serce to nigdy Ci nie powiem! Nie zdradzę mojego wuja!
- Dzielny rycerzyk? Hm? – jego głos przypominał bardziej chrząkanie dzika niż głos ludzki. Zresztą sam nie wyglądał zbyt ludzko. Na pewno miał coś z innej rasy. Dziwne, że jego nietolerancyjny władca przyjął go na służbę. Wszak gardził Obcymi.
- Nazywaj mnie jak chcesz, prosiaku. Nie zdradzę ci nic!
- Więc może jednak przypalę Ci serducho, nędzny robaku? Nikomu nie będzie szkoda…
Nagle zatęchłe drzwi się otworzyły. Krzyki stały się głośniejsze, a do środka wszedł mężczyzna w długim płaszczu i kapeluszu ze strasznie szerokim rondem, które zasłaniało twarz. Odsłonił ją ukazując równie pobrużdżone oblicze, jak kata. Jednak oczy miały w sobie pewne ciepło, a usta nie były zasłonięte gęstą plątaniną włosów tylko zgrabnie przyciętą w trójkąt bródką. Cienkie brwi zmarszczyły się w gniewie, a jegomość warknął:
- Odłóż ten nóż, Robercie. Jeszcze się skaleczysz. Odziej godnie naszego gościa i przyprowadź do mojej komnaty. Muszę z nim pomówić.
- Już ja go godnie odzieję, nie martw się Grenedzie… He He He…
Do klitki wszedł niewysoki mężczyzna w białej szacie. Zarzucił warkocz na ramię i rozejrzał się po pokoju. Był to zwykły pokoik obity twardym drewnem i skórami zwierzęcymi, choć niektóre wyglądały podejrzanie. Niewiele było tu mebli, jedynie spora biblioteczka z książkami, biurko i dwa krzesła. Na jednym z nich siedział mężczyzna w płaszczu.
- I co Garvacie? Jak tortury? Było się wychylać?
- Ha! Jeszcze pytasz, bezczelny śmieciu! – w tej chwili obok jego ucha przemknął sztylet.
- Jak śmiesz tak się odzywać do starszego brata!
- Normalnie. Podczas gdy ja pomagam wujowi, ty siedzisz tu sobie spokojnie polując na niewolników i planujesz ataki na jego dwór!
- Dobrze wiesz, po co tu jestem! Nie mam zamiaru tego wszystkiego zaprzepaścić dla twoich zachcianek! Ale wróćmy do tego po co tu jesteś…
- Właśnie. Po co mnie tu ściągnąłeś z tamtego piekła?
- Pomogę Ci w ucieczce – podszedł do brata i mówił teraz cicho. – Podejdziesz do biblioteczki i wyjmiesz książkę „Tunele Ker’athasu”. Otworzy się schowek, w którym znajdziesz wszystkie potrzebne Ci rzeczy. To jest pancerz skórzany, zielony płaszcz, długi łuk, kołczan ze strzałami oraz miecz.
- A…
- Tak, Twój amulet też tam jest. I dokumenty wuja, które przemyciłem nim ktoś je znalazł.
- Dobra. Co dalej?
- Ja magicznie stworzę tutaj rozgardiasz, mnóstwo dymu, a Ty otworzysz okno i wyskoczysz. Na dole będzie czekał mój rumak. Zawołaj do niego po orkowemu, żeby jechał to pogoni prosto do dworu Hedok.
- A co z tobą?
- Ja zrobię pozór Twojego ataku, wymyślę coś. Ważne, żeby te dokumenty dotarły do hrabstwa.
- Tak będzie.
Chłopak już stał na framudze i naciągał kaptur na twarz, gdy zauważył w sąsiednim oknie kusznika do niego celującego. Nagle nacisnął spust, a Garvath skoczył.
- Nie udało Ci się! Może kiedy indziej!
Roześmiał się serdecznie i krzyknął krótkie „Waaagh!”. Koń natychmiast ruszył. Półkrewniak słyszał za sobą wrzaski i alarmy. Przyśpieszył nieco i ruszył w stronę rynku.
Na rynku jak zwykle było mnóstwo ludzi. To tu garncarz, to tam kowal. Wszędzie biegały dzieci, a dorośli wydawali swoje pieniądze na jedzenie, sprzęty użytkowe, albo na zbieracze kurzu. „Jak ja przejadę?” pomyślał półork, ale było za późno. Kopyta konia stukały w bruk, a ludzie przed nim się rozstępowali. Wrzaski gwardzistów słabły. Koń galopował, gdy nagle rozległ się wielki wrzask i głośny chrzęst łamanej kości. Jeździec odwrócił głowę i zobaczył kobietę klękającą przy truchle może sześcioletniego chłopca.
- On zabił moje dziecko! On zabił mojego syna! – wrzeszczała kobieta wskazując palcem oddalającą się postać. – Łapcie go!
- No to po mnie… - mruknął wskazany i znów skupił się na jeździe.
Gwar rynku był już za nim, gdy dojechał do bramy. Nasunął głębiej kaptur i powoli podjechał do strażników.
- Panowie, mogę przejechać?
- Najpierw musimy pana sprawdzić! Zejdź z konia!
- A czemuż to?
- W mieście jest bandyta, który zaatakował Wielkiego Łowcę, a kopyta jego konia zgniotły głowę młodego chłopca.
Strażnik spojrzał krótko na kopyta rumaka i rzucił:
- Lubisz rozbijać konno beczki z winem?
- Tak, to moje hobby.
- Jakoś mi się nie zdaje, że to wino.
- Doprawdy?
Nagle ostrze piki znalazło się tuż przy gardle jeźdźca.
- Złaź z konia, albo przebiję Ci tą plugawą gardziel!
- He He He… Panowie, nie dajmy się ponieść emocjom. Możemy to przecież rozegrać pokojowo, prawda?
- Nie. Teraz pójdziesz z nami!
- Niestety, muszę odmówić. Mam ważną sprawę do załatwienia poza miastem – jego ręka szybko wyszarpnęła pikę z rąk jej dzierżyciela i przebiła pierś drugiego.
- Do zobaczenia, kochani strażnicy! Obym nigdy więcej nie musiał was spotkać!
- ZAMKNĄĆ BRAMĘ!!!
- Hajda!
Niestety koń już był parę metrów od bramy. Coś świsnęło i Garvatha przeszył straszny ból. Musiał się jednak skupić na jeździe. Udało mu się minąć bramę i teraz jechał polną drogą prosto do hrabstwa Hedok.
Wśród osłony drzew chłopak zerknął sprawdzić, co spowodowało ból. Zerknął za siebie i zobaczył bełt wbity w jego bark.
- Niech to szlag!
Zatrzymał się przy drodze i usiadł. Wyszarpnął przedmiot i zabandażował ranę. Nagle siła zmęczenia, przypalonego boku i zranionego barku spowodowała zemdlenie mężczyzny w płaszczu. Ostatnie co usłyszał to rżenie jego konia i szum liści. Osunął się w cień.
- I jak?
- Będzie żył.
- Ale na pewno?
Odezwał się trzeci głos:
- Przestań się tak zamartwiać. Płynie w nim krew homunkulusa i orka, przezwycięży ból.
- Jesteś pewien?
- Na sto procent. Normalny człowiek nie przeżyłby tak długo z takimi urazami w takich warunkach. Poza tym nieźle się namęczył.
- Może i masz rację…
Garvath podniósł głowę i jak przez mgłę zobaczył trzy postacie pochylające się nad nim i jedną siedzącą w rogu.
- O! Budzi się! Przynieś wody!
- Sama se przynieś!
- Przeklęty ork…
Jeden z cieni podniósł się i zniknął. Po chwili Chłopak poczuł na czole coś mokrego i natychmiast obraz się wyostrzył.
- Ge… Gerth?
Nad sobą zobaczył szaro skórą postać z czerwonymi tatuażami na twarzy, ostrymi rysami twarz i długimi włosami koloru smoły splątanymi w kuca.
- Ta. Na miłość Arimtesa, byłeś cholernie blisko śmierci.
- Czyli jak zawsze, nie? Heh…
Obok orka zobaczył Rubdanka, swojego ojca. Rysy twarzy miał równie toporne jak Gerth, ale nie zdobiły ich tatuaże, a blizny i rany. Jedno oko było całe białe. Twarz wojownika była całkowicie pozbawiona włosów.
- Ojcze?
- Jestem przy Tobie…
- Miło z Twojej strony. Mama tu jest?
Widać było, że pytanie mocno dotknęło starego ojca.
- Nie ma. Poza tym wiesz…
- Taaak, nie bardzo chciałbyś ją widzieć. Ale gdzie jest?
- Nie mam pojęcia. Pewnie w lesie.
- A gdzie jest wuj?
Orkowie odpowiedzieli równocześnie:
- Czeka na Ciebie w swoim gabinecie. Kiedy tylko poczujesz się lepiej leć do niego.
- Ja mam dla niego dokumenty! Gdzie one są?
- Spokojnie, mamy je i wuj już je przeczytał.
- Uffff…
Zobaczył tylko jasną twarz swojej siostry Leerie i znów zasnął.


http://i46.tinypic.com/osqwef.png
Bo Szatana trzeba mieć w serduszku, a nie na koszulce...

Offline

 

#2 2011-02-26 16:08:49

 Nerevan

Obywatel

Skąd: Nadbrzeże/Elbląg
Zarejestrowany: 2008-06-24
Posty: 472
WWW

Re: Kronikarz

Wkradło się kilka literówek, "stylistówek" i przeoczeń, zredaguj ten tekst. Czepiać się tego nie będę, bo sam często to u siebie zauważam podczas pisania - na kompie tłucze się w klawiaturę nieco bezmyślnie, nie to, co pisząc ręcznie .

Zaaa duuuużoooo diaaaloooogów. Przez to, że niemal cała akcja jest na nich osadzona, to Twój styl jest nieco bezbarwny i bez charakteru. W efekcie - wieje nudą.

Na razie nie ma co oceniać, trzeba poczekać na część dalszą. ale póki co wzbudza raczej neutralne uczucia.
(A może to przez moją naturalną awersję do fantasy ).


http://www.piercingmetal.com/graphics/logo_mastodon.jpg

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
http://matkawberku.waw.pl przegrywanie kaset vhs przegrywanie kaset vhs w polsce