ja lubie wpedzac do grobu, a potem z niego wypedzac. W koncu jestem nekrosem.
Offline
Asiņains napisał:
Czyżbyście się naśmiewali z metali ? Lepiej się szykujcie - zasadzę wam demonicznie ciernie pod klatką ...
Przykro to pisać, ale większość współczesnych metali to kretyni, którzy zasłaniają się niby-znajomością "jedynej dobrej muzyki". Ci z lat 70-80 to dopiero byli goście, głównie dlatego, że jeszcze bardzo przypominali rockersów. A mhrocznych corpse-painterów i podobnych fanatyków z ćwiekami po prostu nie znoszę. Pod klatką nie zasadzisz, może w ogródku. Jak się przebijesz do mnie przez kilka wymiarów, tuneli czasoprzestrzennych i nie pożre Cię po drodze Azathoth i Nyarlathotep. Cthulhu to przy nich taka tam ośmiorniczka mała.
Visittia napisał:
Dobrze, że nie jestem metalem...
Git, współcześnie żadna subkultura nie jest ani trochę zachęcająca. Kiedyś to były ideały, cele, działania... Nawet, jeśli niekoniecznie dobre i godne pochwalenia, to wszyscy mieli jaja: punki, skiny, rockersi itd. Dziś to lipa, nie subkultury. Ach, kiedyś było lepiej...
A ja nie lubię jeździć nad morze, ale do rodziny, do Gdańska, zdarza mi się z rzadka przyjeżdżać.
Gdańsk? Mój przyszły dom na czas studiów. Zresztą wcale niedaleko.
Xeno napisał:
I w glanach kąpiel w morzu.
Nie mogłem się powstrzymać.
Cóż, znajomy mojej znajomej na hali gra w nogę w glanach. Nie dość, że huk jak armata, to jeszcze boją się z nim kiwać...
Lowcakur napisał:
ja lubie wpedzac do grobu, a potem z niego wypedzac. W koncu jestem nekrosem.
Wiem, że są różne zboczenia i ludzie się coraz mniej z tym kryją, ale mogłeś nam tego oszczędzić. Teraz strach przed śmiercią nabierze nowego znaczenia.
Offline
Generał
Nerevan napisał:
Przykro to pisać, ale większość współczesnych metali to kretyni, którzy zasłaniają się niby-znajomością "jedynej dobrej muzyki". Ci z lat 70-80 to dopiero byli goście, głównie dlatego, że jeszcze bardzo przypominali rockersów. A mhrocznych corpse-painterów i podobnych fanatyków z ćwiekami po prostu nie znoszę. Pod klatką nie zasadzisz, może w ogródku. Jak się przebijesz do mnie przez kilka wymiarów, tuneli czasoprzestrzennych i nie pożre Cię po drodze Azathoth i Nyarlathotep. Cthulhu to przy nich taka tam ośmiorniczka mała.
Kretynizm to akurat symbol obecnych czasów. Może pewne osoby mylą metala z emo? Oboje stereotypowo ciemni, ponurzy, wyróżniający się spośród innych ludzi. Corpse-paint wśród przeciętnych ludzi na ulicy to nie bardzo, ale jako element muzyki czy wizerunku scenicznego... Nie mam nic przeciwko.
Nerevan napisał:
Git, współcześnie żadna subkultura nie jest ani trochę zachęcająca. Kiedyś to były ideały, cele, działania... Nawet, jeśli niekoniecznie dobre i godne pochwalenia, to wszyscy mieli jaja: punki, skiny, rockersi itd. Dziś to lipa, nie subkultury. Ach, kiedyś było lepiej...
Zależy co rozumiemy poprzez bycie metalem. To trzeba mieć przede wszystkim w sobie, a nie kupować najbardziej wybajerowane ciuchy i się przechwalać jacy to my nie jesteśmy. Jeśli chodzi o mnie to słucham tej muzyki, a rzeczy typu glany i czarne ubrania są fajne, ale w letnie upały wysoce niepraktyczne. Choć te czarne koszulki lubię, są ładne i nie tracą kolorów choć trzeba je prać ręcznie co jest jedynym minusem tego stanu rzeczy.
Offline
Nerevan napisał:
Przykro to pisać, ale większość współczesnych metali to kretyni, którzy zasłaniają się niby-znajomością "jedynej dobrej muzyki".
Prawie wszyscy moi znajomi to metale... Ale nie są kretynami. Znaczy są, ale nie pod wzglęm muzyki ^^
Cthulhu to przy nich taka tam ośmiorniczka mała.
Nie może być. Kłamiesz.
Cóż, znajomy mojej znajomej na hali gra w nogę w glanach. Nie dość, że huk jak armata, to jeszcze boją się z nim kiwać...
Kiedy mam glany to ze mną boją się kłócić.
Sauron napisał:
Choć te czarne koszulki lubię, są ładne i nie tracą kolorów choć trzeba je prać ręcznie co jest jedynym minusem tego stanu rzeczy.
A ja je piorę w pralce...
Offline
Generał
No tak, tyle że oprócz czarnych ubrań mam też ubrania w innych kolorach i by potem nie było problemów trzeba prać oddzielnie.
Offline
Wiem, że są różne zboczenia i ludzie się coraz mniej z tym kryją, ale mogłeś nam tego oszczędzić. Teraz strach przed śmiercią nabierze nowego znaczenia.
Hehe, nie o tego nekrosa mi chodzilo. Tylko o takiego nekrosa z Nekro. Ale taki nekros tez fajny gosc, chyba w Flesh Live byl taki wlasnie koles(ktory siedzial w wiezieniu za wykorzystanie martwego konia, nie dosc ze nekro to jeszcze zoo).
Offline
Ja mam masę czarnych ubrań, matka się kłóci, że wszystko czarne, ale przecież mam tez czerwone( piekiełko!) i zielone koszulki.
Offline
Mi jakoś ten cały metal nie pasuje, a sama muzyka nadzwyczaj drażni uszy. Wolę chilloutowe brzmienia .
Offline
GiBoN napisał:
Mi jakoś ten cały metal nie pasuje, a sama muzyka nadzwyczaj drażni uszy.
Zawsze się zastanawiałam jak metal może drażnić uszy...
Xeno napisał:
Ja mam masę czarnych ubrań, matka się kłóci, że wszystko czarne, ale przecież mam tez czerwone( piekiełko!) i zielone koszulki.
Mam to samo z moją matką, ale ja głównie szare i czarne koszulki posiadam.
Ostatnio edytowany przez Visttia (2011-05-20 12:43:47)
Offline
Sauron napisał:
Kretynizm to akurat symbol obecnych czasów. Może pewne osoby mylą metala z emo? Oboje stereotypowo ciemni, ponurzy, wyróżniający się spośród innych ludzi. Corpse-paint wśród przeciętnych ludzi na ulicy to nie bardzo, ale jako element muzyki czy wizerunku scenicznego... Nie mam nic przeciwko.
Raczej bym rzekł, że częściej myli się metala z gothem, bo ci pierwsi niespecjalnie za emo (konkretniej: scene) przepadają. Obecnie jeszcze bardziej przez falę Najtłiszów i ich naśladowców. A corpse-paintingu nie trawię w żadnych metalowym wydaniu, ale dla porównania taki Kiss wiedział, jak to się powinno robić.
Zależy co rozumiemy poprzez bycie metalem. To trzeba mieć przede wszystkim w sobie
To znaczy? Nie rozumiem, jak się manifestuje "bycie metalem w głębi serca".
Visittia napisał:
Prawie wszyscy moi znajomi to metale... Ale nie są kretynami. Znaczy są, ale nie pod wzglęm muzyki ^^
Mhm, to ujmę to inaczej: syndrom "metalowego" (czyli zamkniętego) łba. Często, gdy rozmawiam z metalowcami o muzyce, to jeśli coś nie ma przypinki "metal/rock" to z góry jest uznawane za beznadziejne. A niech, broń Boże, coś zawiera elementy elektroniki bądź nią bezpośrednio będzie... (paradoksalnie narzekają na electro i techno, a sami słuchają Rammsteina, który nie kryje swoich inspiracji muzyką house, co zresztą wyraźnie słychać ;>)
Nie może być. Kłamiesz.
Pfff, mówię to jako znawca Mitologii Cthulhu i fan prozy Lovecrafta. Ta przerośnięta ośmiornica jest "tylko" Wielkim Przedwiecznym, podczas, gdy Azathoth i Nyarlathotep są zaliczani do Bogów Zewnętrznych, egzystujących poza czasem i materią. Ten pierwszy zresztą dzięki dźwiękom swego fletu powołuje do istnienia i niszczy, co tylko zapragnie - mimo, że jest ślepy, głuchy i głupi... .
GiBoN napisał:
Mi jakoś ten cały metal nie pasuje, a sama muzyka nadzwyczaj drażni uszy. Wolę chilloutowe brzmienia .
Jeszcze zależy, jaki. O ile większość black/death mnie drażni, a grindcore przyprawia do mdłości, to stary, luzacki heavy (który nota bene jest po prostu hard rockiem granym w tonacjach molowych, przynajmniej z początku) pozwala się wyluzować i odprężyć, thrash daje zastrzyk energii, doom wprowadza w niesamowity nastrój, zaś metal progresywny, sludge i post-metal to dla mnie pokazy wirtuozerii i muzyka pełna ambicji.
Chillout? Zapodaj kilka kapel i nurtów, bo ciekawy jestem.
Ale tu się, kurczaczki, spam porobił.
Offline